piątek, 4 września 2015

wassup

Teatr
Jak pisałam wcześniej - dostałam rolę w grudniowym spektaklu Romeo&Juliet. Wiadomym jest, że za sztuką idą próby, więc tym sposobem trzy dni w tygodniu wracam ze szkoły o 20. DWU-DZIES-TEJ! Przeciętna doba dnia roboczego wygląda u mnie mniej więcej tak:
7:00 - wstaję, 8-16:00 - szkoła, 16:40 - 19:20 - teatr, 20 - do domu, 20-24 - homework, jedzenie, kąpiel i SPAĆ. Jestem duchem! Ale za to zorganizowanym, zajętym i zadowolonym. Mając dużo na głowie nie ma czasu na nudę, aaa i ludzi się dużo poznaje. Jak wyglądają zajęcia? Cała "nauka" w dużej mierze opiera się na wszelakich projektach typu reżyserka osobiście wybranej lub wymyślonej scenki, odgrywanie podanych sytuacji, projektowanie pomieszczenia z pełnym wyposażeniem i demonstracja "używania" przedmiotów w nim się znajdujących(jak mim!) etc. Większość członków ekipy jest już dłużej związana z teatrem, a kilkoro z nich nawet wiąże z tym przyszłość, więc możecie wyobrazić sobie jak wysoki jest poziom. Najciekawsza część tego wszystkiego to zabawa z własnym ciałem, które ze sztywnej deski zmienia się w gumę oraz odkrywanie różnych warstw "siebie" przed innymi ludźmi, z którymi zawiera się pewien bezsłowny pakt zaufania. 

Szkoła
Zmieniłam plan. Cztery razy. Przez tydzień zacięcie ewoluował, aby w dniu dzisiejszym(jutrzejszym?) przyjąć swą ostateczną formę. Prezentuje się ona w następujący sposób:

  • Cross Country
  • AP Psychology
  • PAP Spanish III
  • US History
  • English III
  • Advanced Biotechnology
  • AP Biology
  • Theatre
Na kroskantry jeszcze nie byłam, więc się nie wypowiadam. Psychologia jest wspaniała, ale mam tak dużo tłumaczenia notatek z lekcji, że jestem pod wrażeniem samej siebie, iż wyrabiam. Spanisz niby PreAP, niby III, a po roku nauki (ze znajomością włoskiego) jestem tam native speakerem. Tak czy inaczej - nauczycielka to starsza(albo i nie?) pani, czująca się bardziej Hiszpanką niż Amerykanką(przezabawne) z wielkim zapałem do lekcji. Historia USA jest kolejnym wymagającym przedmiotem, bo nie miałam z nim nigdy styczności(wiadomo), a terminologii wcale nie jest mało. Angielski... Jak angielski! Fajna klasa, miły nauczyciel, w sumie nic szczególnego. Poza tym, że jest 5 wymieńców:). Biotechnologia mnie zadziwia - na jednej lekcji ledwo wyrabiam z materiałem, na drugiej naszym zadaniem jest znaleźć i ocenić stronę w internecie(o biotechnologii rzecz jasna). AMERYKA! Jeśli chodzi o biologię to muszę się pochwalić - moja ocena to 92%(składają się na nią trzy cząstkowe). Z zerową znajomością angielskiej terminologii i wyższym niż przewidywałam poziomem, ha! Na koniec - informacja dnia: nie wiem czy to poziom moich przedmiotów, poziom tej szczególnej szkoły, amerykański system nauczania, braki w znajomości języka czy zajęcia teatralne do 20, ale muszę przyznać, że zadań domowych mam na oko 3 razy więcej niż w Polsce. 

Weekend
Zeszły - spędziłam w połowie w parku wodnym Schlitterbahn w New Braunfels, w połowie załatwiając szkolne sprawy organizacyjne, zostawiając sobie na użytek własny tylko kilka niedzielnych godzin. W nadchodzącą sobotę rano wyjeżdżam na trzy dni do Port Aransas, korzystając z wolnego od szkoły Labor Day. Zawsze zastanawiałam się czy piątek wieczorem też powinniśmy liczyć jako weekend. Tak czy inaczej - w jutrzejszy piątek wieczorem zamierzam udać się po raz drugi na mecz footbolu. Tym razem jest to "homegame", więc jedyny dystans, który będę zmuszona pokonać to trasa dom-szkoła. Jadę z hostrodzinką żeby później odłączyć się z Kaliną(Niemcy) i nowo poznanymi(wreszcie) znajomymi na trybuny oznaczone napisem "students".

Najchętniej napisałabym jeszcze dużo, dużo więcej, ale jest już 23:35, a ja nie skończyłam prezentacji na hiszpański, cóż. Tak to mniej więcej wygląda! Na weekend na pewno dodam jakiegoś bardziej treściwego posta, który nie będzie kolejnym nudnym opisem szkoła-weekend. Obiecuję (sobie) też wkleić tu jutro jakieś zdjęcia!

6 komentarzy:

  1. Post nie był nudny, dla mnie bardzo fajny. Pamiętaj, że długi nie znaczy lepszy :) Taki jest idealny, lepiej napisać więcej krótkich postów niż jeden długi, czytelnicy szybko się nudzą i wielu z nich ma 10 innych blogów w obserwowanych, więc omija długie posty :) Bardzo ciekawie piszesz!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jako "native speaker" na hiszpańskim pani Cię jakoś chwali, albo koledzy z klasy? :)
    I jestem ciekawa czego uczycie się na AP Bio, czy jest to poziom porównywalny z rozszerzeniem w Polsce?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chwaalą, chwalą :D Na początku roku zaczęliśmy dokładnie to co zaczyna się na rozszerzeniu w Polsce (u mnie drugie półrocze pierwszej klasy, czyli atomy,woda itp), więc stwierdziłam, że będzie to strata czasu. Jak się okazało - niby to samo, niby pół roku w plecy, ale nauka wygląda ZUPEŁNIE inaczej. Nie dość, że jest dużo bardziej szczegółowo to wszystko jest dokładnie wyjaśniane "dlaczego jest tak a nie inaczej", nauka jest bardzo kreatywna i materiał leci tak szybko, że za miesiąc zrównam się z polskim, a potem do przodu:). Nie ma kucia, czytania rozdziałów 10 razy, bo wystarczy raz na lekcji posłuchać i wszystko się samo układa. Lubię swoją polską szkołę, poziom jest wysoki, ale to jak porównywać jabłko do pomarańczy. Niby to i to owoc, ale... (:

      Usuń
  3. Przedstawienie będzie wystawiane z okazji świąt? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie by było gdybyś dodawała więcej zdjęć;-)

    OdpowiedzUsuń