środa, 19 sierpnia 2015

Giiiirl you're gonna have an interesting social life!

School counselor
Szkoła jest nie-praw-do-po-dob-na! Starałam się nie pokładać w niej wielkich nadziei, by uniknąć rozczarowań, ale teraz jestem zmuszona szczerze przyznać, że nieważne jak wysoko postawiłabym poprzeczkę - jest lepiej. Budynek jest przeogromny! Mają trzy sale gimnastyczne, kort tenisowy, dwa boiska do footballu i Bóg wie co jeszcze. Koło szkolnej recepcji (!!!) znajduje się sklep (!!!) z odzieżą, plecakami i czapkami w barwach szkoły. Można kupić nawet bidony z logo. W szkole. PRZY RECEPCJI. Nie wiem gdzie trafiłam, ale ani trochę nie przypomina to liceum(nie żeby mi to nie pasowało). Biuro doradcy jest w głębi budynku, co niestety jest jednoznaczne z tym, że zapewne nigdy już tam sama nie trafię. Na każdym rogu można znaleźć mapę szkoły z czerwonym punktem pod tytułem "tu jesteś", co sprowadza ją do poziomu małego miasteczka. Ile uczniów? 1,800. Ile exchange studentów? Odpowiedź na to pytanie wywołała u mnie wytrzeszcz i niekontrolowany szczękościsk, co zaowocowało równie niekontrolowanym wybuchem śmiechu ze strony doradcy. Będzie nas 14! Możecie uwierzyć!? Czy to się kiedykolwiek zdarzyło? 14!





School counselor to przesympatyczny łysy pan, który przepraszał mnie chyba 10 minut, że nie może mnie przyjąć(byłam u zastępcy), bo musi jechać do szpitala po żonę. Przepraszał. Mnie. No cóż. Ameryka!

"Giiiirl you're gonna have an interesting social life!" - tym stwierdzeniem zostałam przywitana w biurze. Spędziłam tam jakieś 25 minut na rozmowie o moich zainteresowaniach, planach i wreszcie - na wybieraniu przedmiotów. Nie mieści mi się w głowie, że można tak bardzo personalnie podchodzić do ucznia. Jestem pod wrażeniem. Koniec końców ustaliłam przewidywany plan, który wygląda następująco:

English III
US History
AP Chemistry
AP Biology
Anatomy&Physiology
Advanced Biotechnology
Cross Country

Oficjalnie przyklejono mi plakietkę "WARNING, INSANE NERD". Może trochę w tym prawdy?:D


Mniam
Nie mogę się nadziwić temu jak luźny jest stosunek uczeń-nauczyciel. Jest po prostu... Normalnie? Zamiast sztywnej atmosfery i formalnego "dzień dobry" są szerokie uśmiechy i zabawne "Hiiiiiiii how you doin, love?".  Oni naprawdę kochają swoją pracę, są tam z wyboru i powołania. Emanujące z nich szczęście przelewa się na uczniów, co w efekcie daje wielki budynek pełen zadowolonych ludzi. Czy nie o to właściwie chodzi w szkole?

Teksas jest połączeniem "północnego", nowoczesnego stylu życia z południowym duchem, pełnym szczęścia i bezpośredniości. Widać to wszędzie! Od sprzedawczyni na stacji benzynowej ("Hi, I just loveee your pants!"), przez recepcjonistkę w szkole ("Hello cutie, how you doin?") po hostmum ("You know, more I talk to you - more I like you"). Najlepsza w tym wszystkim jest szczerość. Najzwyklejsza, prosta szczerość. Uczmy się Cebulaczki, uczmy, czas najwyższy!

10 komentarzy:

  1. Czemu tak sobie utrudnilas z tymi przedmiotami?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaliczam po powrocie rok w polskiej szkole, więc muszę być na bieżąco. Poza tym - w zasadzie co utrudniam? Nic-nie-robienie? Przedmioty jak przedmioty:)

      Usuń
  2. Nieźle sobie dowaliłaś :D ale dobrze że masz takie ambicje, trzyma kciuki, żebyś skończyła jako +A student! I tak te oceny średnio ci się w Polsce przydadzą :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkie dzięki!:D W Polsce może nie, ale na studiach za granicą - owszem.

      Usuń
  3. Do takiej szkoły aż chce się chodzić:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cross country-co to za przedmiot? :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Długodystansowe bieganie w terenie. Mam to na zmianę z Track, czyli zwykłym bieganiem stadionowym.

      Usuń
    2. Czyli to tak jakby wf? :-)

      Usuń
    3. Si, wuefów jest milion rodzajów, a to jeden z nich. Przykładowo zamiast tego można wziąć np. softball, pływanie, siatkówkę, lacrosse czy wiele innych.

      Usuń
    4. I to kolejny dowód na to, że amerykańska szkoła wypada dużo lepiej niż polska

      Usuń