poniedziałek, 29 czerwca 2015

Kocham i nienawidzę

Co robić, co robić. Czy powinnam spędzać więcej czasu z rodziną? A może z przyjaciółmi? Czego będzie mi najbardziej brakować? Z czego powinnam korzystać? Czy nie stracę roku? Czy zostaną przy mnie przyjaciele? Będę żałować? Może niepotrzebnie się wszystkim tak bardzo przejmuję. Powinnam przestać?

Tak bardzo mam ochotę znaleźć i zniszczyć ten okropny głosik, który wciąż wydziera mi się pod czaszką, że doprowadza mnie to do szału. Uznałam, że tego typu posty są potrzebne, bo na/po wymianie dostarczą mi wielu informacji i podstaw do przemyśleń. Podsumowując: chyba nigdy nie byłam tak rozdarta, niezdecydowana, podekscytowana i zarazem ogarnięta strachem. Myślę, że kiedy składałam aplikacje, dostawałam rodzinę czy podczas spotkania organizacyjnego tak naprawdę nie zdawałam sobie sprawy na co dokadnie się porywam. Właściwie - nie miałam zielonego pojęcia. Decyzje o dalszej przyszłości podejmowane w teraźniejszości nie wymagają wiele odwagi czy rozważań, bo, PRZECIEŻ, to nas jeszcze nie dotyczy!




Przeczytałam wiele blogów, ale przeważnie etap "tuż przed" wymianą był omijany. Dlaczego?
Powodów może być wiele. Niewątpliwie - to trudne. Lepiej skupić się na swoim życiu, korzystać z niego i nacieszyć się nim w możliwie jak największym stopniu. Nikt nie myśli wtedy o tym, żeby napisać na blogu, bo właściwie o czym? Jestem smutna, ale szczęśliwa, że jadę. Marny temat na porwanie wirtualnej publiczności. Doszłam jednak do wniosku, że tego typu posty mogą umożliwić "wymieńcom" wspieranie się, bo (uwierzcie) - świadomość, że ktoś w tym samym momencie przeżywa dokładnie to samo jest na wagę złota. 10 miesięcy to jednocześnie bardzo długo i krótko. Wystarczająco by przesortować przyjaciół i wywrócić swoje życie do góry nogami, a zbyt mało by w pełni się zaaklimatyzować. Tyle na dziś:).

jak rozkręcają imprezy w dużych włoskich klubach?


7 komentarzy:

  1. Widzę, że nie tylko ja bloguję w środku nocy :p

    OdpowiedzUsuń
  2. A tak nawiązując do twojego posta. Chyba rozumiem o czym mówisz, choć mój głosik się pewnie odezwie albo dzień przed wylotem, albo w samolocie, czego prawdopodobnie będziesz świadkiem. Na razie wszystkie negatywne emocje są minimalne, a jedyne co się przebija to ekscytacja. Jak słusznie zauważyłaś podejmując decyzje o przyszłości robimy to jakby nie za teraźniejszego siebie tylko za osobę, którą będziemy za kilka tygodni, miesięcy czy lat i nie czujemy jakby nas to dotyczyło. W każdym razie te ostatnie tygodnie przed wymianą to czyste carpe diem, co ma swój urok :) Trzymam kciuki żebyśmy się nie zdążyły do końca załamać przed wyjazdem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zazdroszczę, bo mój głosik nie daje mi żyć ostatnio! ale kto da radę jak nie my;)

      Usuń
  3. Wiem, że to jest trudne, ale nie myśl tyle o wymianie, bo żadnej z tych spraw teraz nie zaradzisz ani nie zmienisz. :D Rób wszystko, tak jak to robiłaś zanim zdecydowałaś się na wymianę, takim rozmyślaniem sama siebie dobijasz. :> Im mniej będziesz myśleć o tym, tym łatwiej będzie ci uniknąć rozczarowania, gdyż ja przed przylotem do USA spodziewałam się czegoś diametralnie innego i żadna opinia ani blog nie dotyczył mnie osobiście, nigdy nie znajdziesz recepty jak przeżyć te najbliższe dni do wylotu. Gwarantuję, że nie będziesz żałować! Wyrobisz sobie swoją opinię na temat pewnych rzeczy, będziesz mówić perfekcyjnie po angielsku, poznasz masę nowych ludzi, tych lepszych i gorszych, jednak to wszystko wpłynie na kształtowanie twojej osobowości i może wprowadzić ogromną zmianę w życiu! Na 100% po roku spędzonym w USA, czy jakimkolwiek innym kraju, nie będziesz żałować swojej decyzji, dużo bardziej pożałowałabyś tego, że nie spróbowałaś. :-) Co prawda nie jestem wymieńcem, ani nigdy nim nie byłam, jednak od niedawna Ameryka to mój nowy dom i codziennie uczę się jej na nowo. :-) Klamka zapadła i nic już nie zmienisz, wszystko samo się ułoży, dlatego nie myśl tyle!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja Ci juz pisalam, ze Cie rozumiem w 100%. Nawet napisalam podobny post u siebie, usunęłam go godzine później. Moze to jest powód dla którego takie posty nie pojawiaja sie na blogach? Poprostu strach przed powiedzeniem tego glosno. Boje sie. Boze jak ja sie tego poprostu boje. Nie ma żadniej filozofii. Nie chcemy zeby ktoś nas pocieszal w komentarzach, wolimy zrozumienie i świadomość, źe gdzieś tam, po drugiej stronie Polski jest ktoś, kto myśli tak samo. Wolimy wiedzieć, że wszystko jest z nami w porzadku.
    Jedyne czego pragnę w tym momencie...? Chcialabym, żeby przyjaciele powiedzieli mi, że dobrze robię. Że będą ze mna choćby niewiadomo co sie stało. Nie chce widzieć smutku wich oczach. Nie chce żeby wymiana i rozstanie byly tematem tabu... Chce się z kimś, chociaż przez chwile, cieszyś z perspektywy wyjazdu...
    To jest nasz problem. Wątpliwości przed wymiana sa zwyczajnie tematem którego sie nie porusza. Ale moim zdaniem wiekszość z nas odczuwa dokładnie to samo.
    Może sama sie przełamie, żeby otworzyc sie troche w internecie?

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaloze sie, ze kazdy wymieniec w wiekszym lub mniejszym stopniu boryka sie z problemem glosiku w glowie. Wedlug mnie ludzie o tym nie pisza na swoich blogach bo boja sie, ze wyjda na "slabych" i uzalajacych sie nad soba. Wiekszosc blogow o wymianie to wlasnie takie puste slowa, zero prawdziwych uczuc. Wiem ze swojego doswiadczenia, ze nie zawsze latwo pisac o tym co sie czuje. Ciezko wyczuc granice co mozna napisac publicznie, a co zostawic dla siebie, a poza tym obranie tego w odpowiednie slowa graniczy z cudem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moze sprobujemy? Pisac o tym co czujemy przez caly rok?

      Usuń