wtorek, 14 kwietnia 2015

Papierkowa kupa stresu!


Cześć!
Jeśli przeglądasz tego bloga to prawdopodobnie planujesz wyjazd do USA na rok szkolny i szukasz pomocnych informacji. Pod tym adresem mam zamiar przez okrąglutkie dziesięć miechów takowych tu dostarczać, wzbogacając je o swoje własne doświadczenia i przemyślenia. 

Mam na imię Ula i uczę się w I klasie jednego z wrocławskich liceów, więc na wymianę(właściwie, z wymianą ma to niewiele wspólnego, ale kto by się tam połapał) jadę w klasie II. Dzisiaj dostałam informacje, że mam już placement, ale ze względu na jakieś problemy z przelewem, nic więcej na razie nie wiem.

Jadę z organizacją CCI z biura Perfect. Wszystko załatwiałam naprawdę późno, bo zgłosiłam się dopiero w kwietniu. Kompletną aplikacje złożyłam 10/04, 11 była w Chicago a zaledwie 3 dni później dostałam rodzinę!
Chyba ustanowiłam jakiś rekord, ale co by nie było, skaczę ze szczęścia po ścianach. Ze względu na tak późny termin spodziewałam się dostać rodzinę w okolicach lipca/czerwca, a biorąc pod uwagę, że zdecydowałam się na opcję unguaranteed to szanse na wyjazd oscylowały w okolicach 60%. A tu psikus, mój pesymizm oblano ciepłym moczem (co jak najbardziej mi pasuje).

Po co?
<3
Słusznie, po co mi ten blog? Przecież w internecie jest takich wystarczająco dużo, żeby zebrać sporo informacji i móc sobie wyobrazić jak taki wyjazd naprawdę wygląda. Otóż chcę, żeby był to osobliwy dziennik, do którego będę mogła sobie zajrzeć po latach, jako wyrywający sobie włosy student medycyny, co by powspominać jaka byłam młoda, głupia i pozbawiona obowiązków. No i rodzina rzecz jasna, przyjaciele. Pewnie też czasem będą chcieli się dowiedzieć co tam u tej, no, Uli.

Wypełnianie aplikacji:
W przeciwieństwie do wielu exchange, uważam że nie jest to tak bardzo karkołomny proces jak się powszechnie słyszy. Jedynym wyzwaniem było napisanie listu DO i OD rodziny (myślę, że wiecie o czym mówię), bo więcej niż przedstawiania faktów było w tym psychoanalizy, którą dogłębnie trzeba przeprowadzić na samym sobie. Powiem tak, robiłam o wiele przyjemniejsze rzeczy. Skompletowanie całej aplikacji zajęło mi prawie tydzień, ale warto wspomnieć, że akurat były święta, więc miałam sporo czasu, żeby naprzemiennie wściekać się i zmuszać do pisania. Kiedy przebrnęłam przez tą papierkową kupę stresu, z pełnym samozadowolenia uśmiechem przekroczyłam próg biura Perfekt i napisałam kwalifikacyjny test ELTiS.

Test kwalifikacyjny:
Nie ma się czego bać, naprawdę! Wiem, że wszędzie tak piszą i właściwie sama to wszystko czytałam, ale mimo to, i tak podeszłam do niego z trzęsącymi się dłońmi. Całe moje przerażenie wyparowało, kiedy dowiedziałam się, że mam najlepszy wynik na roku. Szacując, jest on na poziomie około B1, może w niekórych częściach B2. Było sporo słówek, których nie rozumiałam, ale kreatywne myślenie pozwalało określić, czy przykładowy przymiotnik bardziej składnia się w stronę ,,obrzydliwy'', czy ,,zniewalający''. Miałam 92%:).



#życiowe

8 komentarzy:

  1. super że postanowiłaś pisać bloga im więcej tym lepiej a poza tym każda osoba to inne odczucia i doswiadczenia ;-) mam nadzieje ze szybko rozwiąża ten problem i bedziesz wiedziec gdzie jedziesz!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow to naprawdę szybko masz placement. Ja złożyłam papiery w styczniu a nadal nie mam żadnych wieści..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jaka organizacja? Ja dostałam bardzo dużo pomocy od osób z biura, bo starali się mnie w miarę możliwości ,,zareklamować'' , dać znać o moim istnieniu zanim zaksięgowano moją aplikację. Trzymam za Ciebie kciuki! Pewnie niedługo dostaniesz:)).

      Usuń
    2. wybierałaś preferowane stany prawda? jeśli tak to wszystko jasne:D

      Usuń
  3. Chyba naprawde pobiłaś rekord z tym placementem ;D nigdy nie słyszłam, żeby ktoś dostał tak szybko! Masz szczęście i to wielkie ;p licze na więcej informacji ^^

    OdpowiedzUsuń